Palombara Sabina to przeurocze miasteczko położone na jednym z włoskich wzgórz. Lacjum – region, w którym znajduje się Palombara, jest uważany za kolebkę państwa rzymskiego.  W średniowieczu przeszedł w posiadanie papieży i przez ponad tysiąc lat nazywany był Państwem Kościelnym. Nazwa ta nadal nie jest bezpodstawna – Watykan leży tylko 60 kilometrów dalej. W ciągu niespełna godziny można też dotrzeć stamtąd do Wiecznego Miasta – Rzymu. Niedaleko jest też do miejsca legendarnej bitwy z czasów II wojny światowej – Monte Cassino, gdzie nasze wojska pod wodzą generała Andersa stoczyły krwawą walkę przeciw Niemcom. Z Lacjum graniczą najbardziej malownicze regiony Włoch, m. in. Toskania i Umbria.

W to właśnie miejsce wybraliśmy się wraz z burmistrzem Józefem Gruszczykiem  i ponad pięćdziesięcioosobową delegacją na zaproszenie burmistrza Palombary – Alessandro Palombi  w ramach podpisanego podczas Jarmarku Zygmuntowskiego porozumienia o współpracy pomiędzy naszymi gminami. Razem z Orkiestrą Strażacką, zespołami: Ostrowianki – Polesianki, Rozkopaczewianki, Kaznowianki i chórem Pojezierze, przedstawicielami gminy  reprezentowaliśmy nasz region podczas największego święta Palombary – Święta Czereśni. Jako że Włosi biorą sobie świętowanie do serca, obchody trwały niemal cały tydzień. Przygotowania natomiast rozpoczęły się właściwie już na początku roku i brała w nich udział – tradycyjnie – cała lokalna społeczność. Stworzenie ogromnych, kilkumetrowych monumentów – posągów przystrojonych czereśniami i kwiatami zajmuje około pięciu miesięcy! Budują je wspólnie wszyscy – od maluchów, po takich, którzy przeżyli już kilkadziesiąt takich Świąt. Ta tradycja jest zbliżona do naszych dożynkowych wieńców,  z tym, że te włoskie to prawdziwe olbrzymy, tworzone przez dowolnie dobrane grupy mieszkańców. Biorą one udział w paradzie, która jest głównym elementem ostatniego dnia Święta Czereśni. Też tam byliśmy, oczywiście! Dołożyliśmy do niej sporą dawkę polskich pieśni i przyśpiewek (a nawet – włoskich w polskim wykonaniu – takie rzeczy umie tylko Pani Krysia!), muzyki prosto od naszej Orkiestry, ale też – smaków! Były pierogi (które nasze damy lepiły przez całą sobotę!) z kaszą i serem, ruskie, z kapustą i grzybami, najsmaczniejsze rodzaje ciast, nie zabrakło też oczywiście lokalnych nalewek.
Włosi przywitali nas z niemal polską gościnnością – nocowaliśmy w kilkunastowiecznym zamku, na samym szczycie Palombary, codziennie mieliśmy okazję delektować się tamtejszą kuchnią (tak, „makaron” stał się synonimem słowa „kolacja”) i podziwiać niesamowite widoki. Oczywiście skorzystaliśmy z faktu, że dookoła jest tyle zabytkowych miejsc! Zwiedziliśmy Tivioli (miasto starsze od Rzymu), piękny Watykan, potężny Rzym i romantyczną Wenecję.

Nie omieszkaliśmy umówić się na kolejne spotkanie – więc już 8 września spodziewajcie się naszych włoskich przyjaciół na ostrowskich Dożynkach! A Wy, kiedy wybieracie się do Palombary?